Przyjaciółka podeszła do mnie kuśtykając.
- Musisz wrócić. Jesteś osłabiona.
- Nie zostawi...
- Olivia! Nie pozwolę, żeby Cię złapali. Proszę, zaufaj mi...
Po chwili milczenia, przerywaną uderzeniami strażników w drzwi, pokiwała głową, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Aperta. - Rzekłam, zamykając na chwilę oczy.
Olivię zakryła ciemna chmura, gdy nagle rozpłynęła się w powietrzu. Wysłałam ją na nasz świat. Miałam nadzieję, że ta podróż jej nie wyczerpie. Drzwi otworzyły się z hukiem a do środka wparowało trzech strażników. Zauważywszy mnie, unosząc w górę sztylety ruszyli w moją stronę. Zagryzłam wargę, powoli się cofając, gdy nagle poczułam przeszkodę w postaci ściany.
- Nie ma ucieczki. - Przemówił pierwszy z nich. - Teraz czas umierać!
Podbiegł do mnie, a nie mogąc uciec nigdzie przyszykowałam się do zadania ciosu samoobronnego. Jednakże pojawił się przede mną nieznany mi osobnik w płaszczu i uderzył mężczyznę z taką siłą, że odrzuciło go kilka metrów do tyłu. Dwóch strażników przeleciał strach, jednak z dobrą celnością rzucili sztyletami. Postać zamachnęła się i wystawiła dłoń przed siebie. Zawiał gwałtowny wiatr, który zmiótł ostrza. Oni oniemieli ze zdumienia i zaczęli się wycofywać. Nieznajomy odwrócił ciało w moją stronę i objął w pasie. W lekkim zdumieniu, chcąc mu się wyrwać usłyszałam szept:
- Trzymaj się, Elizabeth.
Wniknęliśmy nagle w ciemność. Jednak po chwili znów drogę oświetliło mi światło. Znaleźliśmy się w Ultimo Itinere, ale nie byliśmy sami. Osobnik wypuścił mnie z objęć a ja ujrzałam wtedy ogrom postaci, które nas obserwowały. Naprzeciw nas dalej stał Lucifer ze zgrozą świdrując mnie spojrzeniem, a za nim strażnicy i uwięzione dusze.
Drugą stronę korytarza (i po której ja stałam) zajmowała armia Dzeusa. Dojrzałam w tłumie mojego poprzednika. Jego zazwyczaj zmieszaną twarz zastąpił wyraz twarzy wymalowany złością i skupieniem.
Ciszę rozdarł wrzask Lucifera, wskazując mnie placem:
- Złamała zasady, drogi Dzeusie! Wdarła się nasze terytorium!
Bóg ze spokojem odrzekł, robiąc krok bliżej i kładąc mi dłoń na ramieniu:
- Ty również złamałeś zasady, Luciferze. Porwałeś człowieka i zamknąłeś bez wcześniejszych obrad. Mogę nawet sugerować, że zrobiłeś to, aby zwabić Elizabeth do siebie.
W powietrzu zapanowała napięta atmosfera. Czułam, że każdy napina mięśnie szykując się do ataku. Lucifer i Dzeus mierzyli się wzrokiem jak dwa drapieżniki.
- Nie pozwolę, by to się więcej powtórzyło Dzeusie, ale ona nikomu nie może zdradzić co tam widziała. Nie masz żadnego sposobu, żeby zmusić ją do milczenia.
Zakapturzona postać pochyliła się nade mną i szepnęła:
- Zachowaj spokój i jak dam Ci znać to uciekaj. Oni wszyscy Cię kryją.
Gorączkowo rozejrzałam się, gdzieś to ja mogę uciec. Wtedy ujrzałam w tłumie Justina, który skinął głową w moją stronę.
Lucifer zaklaskał.
- Zabierze tą tajemnicę... do grobu.
Wrzask zmroził mi krew w żyłach. Rozpoczęła się wojna.
Zawróciłam i ruszyłam biegiem. Armia Dzeusa schodziła mi z drogi, abym mogła szybko i zwinnie zawrócić. Justin chwycił moją dłoń i oboje ruszyliśmy.
Istoty wyciągały bronie i zaczęli walczyć. Słyszałam zgrzyt metalu i krzyki. Dźwięk upadającego ciała i szum własnej krwi w uszach. Serce waliło mi o żebra z taką siłą jak nigdy dotąd. Wokół panował chaos i wrzawa. Odwróciwszy się ujrzałam jak zakapturzona postać dzielnie walczy i odpycha przeciwników siłą wiatru. Nagle zniknął mi z pola widzenia, a ja wydostałam się z tłumu razem z Justinem. Z trudem łapałam oddech, ale wiedziałam, że jeśli się poddam to będzie moja ostatnia rzecz w życiu. Wtem poczułam nagły przypływ adrenaliny, gdy na szyi Justina z której spadła chusta ujrzałam ciemniejący krąg. Wtedy poczułam parzące ciepło na plecach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz