Olivia nie chciała
lecieć do swojego domu po rzeczy w takich ciemnościach, więc od razu
poszłyśmy do mnie. Mamy ten sam rozmiar, w takim razie piżamę jej
pożyczę oraz poszukam zapasowej szczoteczki. Justin odłączył się od nas
zaraz po wybiegnięciu z kawiarni.
Moi rodzice traktowali
Olivię jak własną córkę, wiec bez problemu zgodzili się na przenocowanie
jej u mnie. Po za tym pracowali dzisiaj, mając nocną zmianę, a to
oznaczało cały dom tylko dla nas.
- Pooglądamy jakieś
filmy? - Spytała Olivia, sięgając ręką po portfel. - Spożywczak koło
Ciebie jest całodobowy, więc możemy kupić żarcie.
- Trochę mnie głowa boli. - Odparłam ze smutkiem. - Ale żarcie i tak możemy wziąć! - Zaproponowałam entuzjastycznie.
Skinęła mi głową.
- Przy okazji opowiesz mi o swojej podróży. - Dodałam. - I Oliverze...
- Chętnie. - Przy odpowiedzi na jej policzkach zakwitły rumieńce.
Po kupieniu przekąsek,
zjawiłyśmy się u mnie. Zamykając drzwi zobaczyłam zbiegającego po
schodach Neo. Olivia zauroczona zwierzęciem zaczęła go głaskać i
przytulać. Zawsze miała słabość do kotów. Przyszykowałam miski i wsypała
do nich chipsy i popcorn. Zaniosłam jedzenie do salonu, gdzie na
kanapie siedziała już Olivia, bawiąc się z Neo.
- Chcesz coś do picia? - Spytałam.
- Pokręciła głową w odpowiedzi. Zajęłam miejsce naprzeciw niej.
- Widzę, że dobrze Ci się układa z Justinem. - Zaczęła nagle.
Zamrugałam zdziwiona.
- Noo taak.
- Kto by pomyślał, że zbliżycie się do siebie z powodu wypadku.
Zbliżymy się? Nie
pomyślałabym o tym w ten sposób. Jednak dwa razy próbował mnie już
pocałować...Zaraz. O czym ja myślę? Justin i ja? To niemożliwe. Różnimy
się od siebie. Chociaż powoli dochodziłam do wniosku, że może coś między
nami było. Im więcej spędzałam z nim czasu tym bardziej chciałam więcej
i więcej...
Jednak... co jeśli robił to z litości nade mną?
Poczułam nieprzyjemny ból w brzuchu i prawdziwy mętlik w głowie.
Wypadek od początku był jego winą. Może gadał ze mną, pomagał i wspierał tylko po to, żeby mi wynagrodzić straty?
Właściwie... Od momentu pierwszego spotkania go w liceum uważałam, że jest dupkiem i mam gdzieś jego istnienie.
Ale skoro tak myślę, to czemu chce mi się płakać?
- Eli! - Wyrwała mnie z przemyśleń Olivia. - Słyszałaś co mówiłam?
- Nie. - Odparłam szczerze, a ona westchnęła.
- Mówiłam, że Oliver w przyszłym roku przenosi się do naszej szkoły. Super co nie?
Każda jej wzmianka o
Oliverze bolała mnie, bowiem ja nie potrafiłam tak otwarcie opowiadać o
chłopaku, który mi się podoba. Byłam zbyt nieśmiała na to.
Usłyszałam trzask, a z
kuchni wybiegł Neo. Pewnie znowu przewrócił. Niechętnie się podniosłam i
pomaszerowałam sprawdzić co tym razem odwalił. Wszystko było na swoim
miejscu nietknięte. Jedyne co mi przeszkadzało to duże pęknięcie na
szybie w oknie.
- Neo, skopię Ci dupsko! - Wrzasnęłam, czując jak się we mnie gotuje od środka.
Rodzice mnie zarżną jak
to zobaczą. Obiecałam pilnować sierściucha podczas ich nieobecności. Już
miałam zacząć wyrywać sobie włosy z głowy, panikując ale zastanowiła
mnie jedna rzecz. Neo może i był gruby od ilości podawanej przez nas
karmy, ale w życiu nie dąłby rady zrobić rysy. Nawet jeśli by się
rozpędził, to prędzej by się od okna odbił niż je uszkodził.
Więc skąd to rozbicie?
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się z zaciekawieniem
.
.
- Eli, coś nie tak? - Spytała Olivia, siedząca nadal w salonie.
- Hmm, taa.
Wyprostowałam się, kiedy
nagle nieznany mi obiekt jakby wystrzelony poleciał wprost w moje okno.
Odskoczyłam z piskiem, przerażona. a szybie pojawiła się kolejna rysa.
- Co do cholery?!
Wyjrzałam na zewnątrz. Wśród ciemności na moim podwórku zobaczyłam wysoką sylwetkę mężczyzny. Dopiero przejeżdżający
samochód oświetlił jego złośliwy uśmiech i niebezpieczne spojrzenie dostrzegające mnie. Żołądek w jednej sekundzie podszedł mi do gardła.
samochód oświetlił jego złośliwy uśmiech i niebezpieczne spojrzenie dostrzegające mnie. Żołądek w jednej sekundzie podszedł mi do gardła.
- Olivia! - Wrzasnęłam,
biegnąc do drzwi wyjściowych. Minęłam ją zdziwioną w przedpokoju. -
Zamknij tylne wejście! - Rozkazałam natychmiast. Strach prawie ściskał
mi gardło.
- Po co?
- Po prostu to zrób!
Dorwałam się do drzwi i drżącymi dłońmi zamknęłam je na wszelkie możliwe spusty
. Gdy się odwróciłam Olivia już wracała.
. Gdy się odwróciłam Olivia już wracała.
- Co jest? - Spytała niczego nie rozumiejąc.
- Oni przyszli. Po mnie.
Oczy przyjaciółki zrobiły się jak pięć złoty.
Znowu trzask.
- N-na co czekasz?! Dzwoń na policję! - Krzyczała spanikowana, kiedy zatrzaskiwałam drzwi do kuchni. Podsunęłam pod kamę fotel.
- To na nic. Oni są
duchami. Tylko ja ich widzę. - Na twarzy Olivii malował się niepokój z
przerażeniem. - Dlatego nie odstępuj mnie na krok, jasne?
W odpowiedzi pokiwała głową. Zamknęłam na chwilę oczy, próbując się skoncentrować. Okna są pozamykane. Drzwi
również.Możemy schować się na strychu lub w komórce pod schodami. Nagle mnie olśniło.
również.Możemy schować się na strychu lub w komórce pod schodami. Nagle mnie olśniło.
Na górze trzymałam stary kij bejsbolowy. Marna to broń, ale lepsze to niż nic.
- Musimy iść na górę po broń.
Nie odpowiedziała mi,
tylko skinęła lekko głową. Pobiegłyśmy po schodach. Neo siedział skryty w
kącie z napuszonym ogonem jak szop i syczał. Wzięłam niski stołek po
czym stanęłam na nim. Sięgnęłam dłonią po drabinę i rozłożyłam ją.
Mocowałam się z drzwiami na strych, ale były zamknięte.
- Klucz mam w górnej szafce mojego biurka, podskoczysz po niego?
- Tak. - Odparła i poleciała jak strzała do mojej sypialni.
Weszłam do połowy
drabiny i siłowałam się z drzwiczkami. Zamek jest stary, więc przy
dobrym szarpnięciu może uda mi się go wyłamać. W końcu ustąpił i mogłam
spokojnie wejść.
- Olivia! Już nie trzeba klucza!
Cisza.
- Olivia? - Serce podeszło mi do gardła.
Nagle przyszła mi do
głowy pewna myśl, która rozbudziła mnie niczym kubeł zimnej wody.
Zostawiłam w pokoju otwarte okno. Ciszę nagle rozdarł przeraźliwy krzyk
Olivii. Prawie spadając z drabiny i potykając się o własne nogi
popędziłam przed siebie. Otworzyłam kopniakiem drzwi i wparowałam do
środka. Mężczyzna, trzymając Olivię szykował się do ucieczki wskakując
na parapet za oknem. Z wyciągniętą ręką rzuciłam się w ich kierunku.
Lecz było za późno. Wyskoczył, a następnie razem z Olivią rozpłynął się w
powietrzu.
- Olivia... - Szepnęłam, czując łzy. - OLIVIA!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz