niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 12

Podeszłam do lustra niedawno obudziwszy się. Miałam przekrwione oczy od płaczu i opuchnięte policzki. Kolejna śmierć... kolejna osoba, której nie udało mi się uratować. Bolało mnie to niezmiernie. Nie rozumiałam swojej roli w byciu Ukojeniem. Jak miałam nim być skoro nie potrafiłam uratować nawet jednej osoby? Ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam.
- Eli, w porządku? - Do pokoju zapukał Justin. Zupełnie o nim zapomniałam.
Po całej tej akcji wróciliśmy do mojego domu. Na całe szczęście, nie zastaliśmy w nim moich rodziców,
- Tak, wejdź. - Odparłam i pociągnęłam nosem.
Nabrałam wody w dłonie i przemyłam szybko twarz. Justin podszedł do mnie, przeczesując włosy. Gdy stanął zobaczyłam diametralną różnicę między moim a jego wzrostem. Mój kompleks niższości nasilił się.
- Czemu jesteś taki wysoki? - Spytałam wydymając policzki.
Położył dłoń na mojej głowie, mierzwiąc mi włosy.
- Piłem dużo mleka. - Po tej odpowiedzi roześmiał się.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zaraz potem zaraziłam się od niego dobrym humorem.
- Eli?
- Tak?
Gdy zerknęłam na niego poczułam jego bliskość. Nasze nosy prawie się stykały. Serce przyśpieszyło swój rytm. Znowu przypomniałam sobie te uczucie, kiedy razem tańczyliśmy. Powoli pochylał twarz coraz niżej i niżej...
Gdy zadzwonił nagle dzwonek.
Justin odskoczył ode mnie jak oparzony. Ja zarumieniona zeszłam na dół i podeszłam do drzwi.
- Mamo, znowu zapomniałaś klucz... - Ktoś rzucił się na mnie, mocno obejmując ramionami.
- Eli!
Gdy opanowałam zaskoczenie odsunęłam od siebie mojego "napastnika". Ujrzałam rude włosy opadające na szczupłe ramiona. Zielone oczy i twarz przyozdobiona piegami.
- Olivia! - Zapiszczałam i przytuliłam moją przyjaciółkę. - Co tu robisz? Byłaś za granicą przecież!
Wpuściłam ją do środka. Razem usiadłyśmy na kanapie w salonie.
- Wróciłam wcześniej, bo się o Ciebie martwiłam. Nie odpisywałaś na moje wiadomości! - Uśmiechnęła się smutno.
Przez cały ten bałagan w ogóle nie zaglądałam na pocztę internetową. Poczułam lekkie wyrzuty sumienia.
- Przepraszam, miałam dużo na głowie.
Ujęła moją dłoń i od razu powrócił jej entuzjazm.
- Nie szkodzi. A tak z innej paki, te fioletowe oko do Ciebie pasuje idealnie. - Sprawiła mi komplement, a ja uśmiechnęłam się. - No, opowiadaj! Co u Ciebie?
Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale przerwał mi Justin, który w podskokach zszedł na dół.
Zapanowała niezręczna cisza. Olivia patrzyła na chłopaka z otwartymi ustami. Potem spojrzała na mnie i znów w jego stronę.
- Przerwałam Wam w czymś? - Zaczęła niepewnie.
- Nie! - Odparliśmy chórem razem z Justinem.
Zachichotała złośliwie, a ja poczułam jak płoną mi policzki.
- No więc? Co się działo ciekawego? - Spytała ponownie.
Justin kątem oka obserwował moją reakcję. Przygryzłam wargę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Była najlepszą przyjaciółką jaką w życiu miałam. Nie było takiej rzeczy o której jej nie mówiłam. Nie cierpiałam kłamać jak i również nie potrafiłam.
- Właściwie, to wydarzyło się parę interesujących spraw...
Opisawszy wszystko po kolei Olivia ani razu mi nie przerwała. Cały czas słuchała uważnie.
- Wierzysz w to co Ci powiedziałam? - Spytałam po skończeniu historii.
- Pewnie, że tak. - Odparła od razu.
- Serio?
- Naprawdę? - Nawet Justina to zaskoczyło.
Olivia poklepała mnie po ramieniu i zwróciła się w stronę chłopaka. Spojrzała na niego poważnym spojrzeniem jakby to było oczywiste.
- Eli nigdy nie skłamałaby. Jestem w stanie uwierzyć we wszystko co powie, choćby nie wiem jak bardzo absurdalne by to było.
- Olivia... - Szepnęła i ją przytuliłam.
Odwzajemniła uścisk, ale natychmiast spoważniała.
- Nie pozwolę Ci pójść samej na spotkanie z Mattem. Wybierzemy się razem z Tobą. - Oznajmiła ze zdecydowaniem w głosie a Justin skinął głową na znak, że ma podobne zdanie.
Doceniałam to, że martwili się o mnie, ale w takie sytuacji nie mogłam dopuścić, by im się coś przytrafiło. Wyobraziłam sobie Olivię na miejscu tej tancerki i poczułam łzy w oczach, ale powstrzymałam je. Odgoniłam od siebie ten widok i odparłam stanowczo:
- Nie możecie. Matt nie zrobi mi krzywdy, a ja nie jestem w stanie zapewnić Wam bezpieczeństwa. Poczekacie na mnie w domu lub w kawiarni koło cmentarza.
Niechętnie przystali na propozycję. Nie podobało im się to, że sama musiałam się zmierzyć z tym problemem. Może to egoistyczne, ale ja nie chciałam by mnie zostawiali. Czułam, że jutro będzie nie ciekawy dzień i bałam się cholernie. Jednak tego czego obawiałam się najbardziej to krzywda która może stać się dwójce moich przyjaciół. Nie dopuszczę do tego, żeby byli kolejnymi ofiarami tego całego szaleństwa.
Jednak czułam coś w środku, coś co mnie ostrzegało przed jutrzejszym dniem. Gdybym miała zamienić te uczucie w słowa zdecydowanie brzmiały by one w ten sposób:
"Bądź ostrożna"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz