Nim istoty wyczołgały
się z cel, my ruszyliśmy biegiem przed siebie. Serce obijało mi się o
żebra. Chłopaki biegli na przodzie, rękoma odpychając od siebie
uciekinierów. Próbowałam dotrzymać im kroku, ale nie potrafiłam. Nagle
wśród istot ujrzałam wnękę w ścianie. To te drzwi!
- Chłopaki! - Wydyszałam gwałtownie. - Przejście po lewej!
Oboje rzucili krótkie zerknięcie w kierunku ściany, następnie skinęli głowami, patrząc na siebie.
- Złap się! - Wrzasnął Matt. - My tu ich zatrzymamy!
- Nie zostawię Was! - Krzyknęłam rozpaczliwie.
Poczułam na plecach muśnięcie kilku dłoni.
- Ratuj Olivię! - Tym razem odezwał się Justin.
Przejście było coraz bliżej.
Dziesięć metrów...
Dziewięć...
Osiem...
Matt i Justin wyciągnęli ręce do tyłu a ja chwyciłam dłonie chłopaków.
Siedem...
Sześć...
- Eli... - Mówili powoli ze wzrastającym napięciem w głosie.
Pięć...
Cztery...
Trzy...
Wyprzedziłam ich dzięki temu, że siłą pchali mnie do przodu. Wciągnęłam powietrze i napięłam mięśnie.
Dwa...
Jeden!
- Dasz radę!
Odbiłam na lewo,
ramieniem wpadając na drzwi. Otworzyły się, a ja wpadłam gwałtownie do
środka. Odbiły się od ściany i zamknęły z trzaskiem. Upadłam na zimną
ziemię. Krzyki, szybkie kroki znikały i ucichały.
Opanowałam bicie serca i nierówny oddech.
- Pora wziąć się w garść. - Szepnęłam, chowając pojedyncze kosmyki pod czapkę.
Wstając zauważyłam, że
przede mną w dół ciągnęły się kamienne schody. Było całkowicie ciemno i
nie widziałam jak długie one są. Wyjęłam telefon i uruchomiłam latarkę.
Oświetlając sobie drogę, powoli zaczęłam schodzić. Im bardziej brnęłam w
dół tym coraz zimniej się robiło. Mój ciepły oddech pozostawiał parę,
która rozpływała się w powietrzu. Postawiłam krok i poślizgnęłam się,
tyłkiem zjechałam po trzech schodkach.
- Cholera. - Mruknęłam wkurzona.
Chcąc podeprzeć się ręką, poczułam pod palcami dziwną maź.
Poczułam metaliczny
zapach i zmarszczyłam brwi. Podświetliłam telefonem. Po mojej dłoni
spływała bordowa krew. Stłumiłam w sobie krzyk i szybko ją strzepnęłam.
Wstałam i ujrzałam, że schody już się skończyły, a przede mną rozciągał
się korytarz. Na ziemi krople krwi prowadziły cały czas prosto. Mimo
niepokoju jaki rozpierał moje zdrowe myślenie ruszyłam szybkim krokiem
przed siebie. Czułam w powietrzu duszący smród zgniłego mięsa. Ukryłam
głębiej twarz w chuście.
Usłyszałam głośne
chrapnięcie i zamarłam. Z bijącym sercem przywarłam do ściany,
zasłaniając ekran dłonią. Znowu coś wydało głośne "chrap" z siebie.
Jezu! Ktoś tu śpi!
Podświetliłam latarką i
ujrzałam na krześle, w pół siedzącego mężczyznę. Jego klatka piersiowa
powoli podnosiła się do góry i opadała. Ze spodni wystawał rzemyk
kończący się dwoma kluczami podobnymi do siebie.
- Pomocy...
Cichy szept zjeżył mi
włosy na głowie. Odskoczyłam od ściany świecąc dookoła latarką.
Naprzeciw mnie siedziała postać w obdartych i brudnych ubraniach.
Podnosząc powoli telefon dostrzegałam coraz więcej szczegółów. Postać
zakryła posiniaczoną ręką oczy. Gdy chciała wstać, po jej ramionach
spłynęły rude włosy.
- Olivia... - Szepnęłam i przywarłam do krat by ją dotknąć. - Wszystko gra? Co oni Ci zrobili?
Odsłoniła twarz i oniemiałam z przerażenia.
Jej policzek był opuchnięty i lekko fioletowy. Miała rozciętą wargę, z której powoli sączyła się krew. Miała załzawione oczy.
- Cieszę się, że Cię widzę. - Odparła cicho uśmiechając się.
- Zaraz Cię stąd wyciągnę.
Zerknęłam na klucze,
które były przypięte do spodni mężczyzny. Ukucnęłam przy nich. Złapałam
za rzemyk i powoli pociągnęłam, chcąc zobaczyć jak mocny jest supeł.
Odplątałam go i uradowana podniosłam klucze. Niestety prawie straciłam
równowagę, więc chwyciłam się krat. Klucze z głośnym brzdękiem obiły się
o pręty. Zamarłam, słysząc, że chrapanie ustało. Z bijącym sercem i
wstrzymanym oddechem spojrzałam na mężczyznę. On jednak tylko burknął
coś pod nosem o zmienił pozycję.
Wypuściłam powietrze z
ulgą. Sprawdziłam czy pierwszy klucz pasował. Na moje szczęście żelazne
drzwi ustąpiły. Złapałam w objęciach chwiejącą się na nogach Olivię.
Przełożyłam sobie jej rękę przez szyję i razem zaczęłyśmy iść
korytarzem. Moje oczy mimo ciemności widziały każdy dźwięk niczym dzikie
zwierzę.
- Przepraszam, że do tego dopuściłam. Tak mi przykro... - Szepnęłam spuszczając lekko głowę.
Olivia przytuliła mnie mocniej, kręcąc głową.
- Nic się nie stało. Jestem Ci wdzięczna, że po mnie przyszłaś.
- Obiecuję, że pożałuję tego co Ci zrobili.
- Sama tu przyszłaś?
- Nie. Jestem z Justinem i po części z Mattem.
- Po części? - Spytała zdziwiona. - A-ale gdzie oni są?
- Na górze. Dasz radę wejść po schodach?
- Chyba tak.
Powolnymi krokami
zaczęłyśmy stawiać kroki na stopniach. Trzymałam Olivię za rękę, a ona
próbując coś dostrzec w mroku szła za mną. Musiałam uważać, aby nie
poślizgnąć się znowu.
Bez problemów dostałyśmy
się na górę. Uradowana uchyliłam drzwi. Poczułam, że jakaś nieznana mi
siła ciągnie za klamkę od swojej strony. Światło płomieni zasłonięte
było przez stojącą przede mną postacią. Otworzyłam szeroko oczy,
rozpoznając ją. To ten strażnik z Ultimo Itinere w towarzystwie innych.
- A panie dokąd?
Olivia wyminęła mnie
zgrabnie i rzuciła garścią kamieni w strażników. Wykorzystując ich
zmieszanie złapała mnie za rękę i popędziłyśmy przed siebie. Dziwiłam
się skąd ma silę biegać. Jednak po szybkim ocenieniu sytuacji
stwierdziłam, że była bledsza i powoli zwalniała.
- Zatrzymajcie się!
Usłyszałam zgrzyt metalu
i ktoś z nich rzucił sztyletem. Przeleciał obok mojej głowy, wbijając
się w ziemię. Przebiegając, opuściłam dłoń i chwyciłam jego rękojeść.
Schowałam go do kieszeni, mając nadzieją, że okaże się pomocny gdy
dojdzie do walki wręcz.
Po chwili kolejne ostrze przemknął bardzo blisko Olivii, która otrzeźwiała nagle. Ujrzałam drzwi i kopniakiem otworzyłam je.
Sala, która wcześniej
była wypełniona ludźmi i duchami teraz była całkowicie pusta. Olivia
weszła do środka i zamknęła drzwi. Podsunęłam pod nie stół a na nim
położyła z trudem krzesło.
Rozejrzałam się dookoła gorączkowo szukając drzwi wyjściowych. Lecz one jakimś cudem zniknęły.
Byłyśmy w ślepym zaułku.
- Olivia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz