niedziela, 6 grudnia 2015

Bonus - Halloween

Dzisiaj Halloween. Moje ulubione święto. Jednakże wychodzi na to, że spędzałam je sama. Justin i Matt byli zajęci, a Olivia wolała gadać całym dniem przez Skype'a z Oliverem. Mój plan na dziś to coroczne wydrążanie dyni i bawienie się w makijażystkę. O ile na dynię miałam już pomysł, to make-up nie dawał mi spokoju. Tak jak każda typowa nastolatka chciałam wykazać się pomysłowością i zrobić coś co zmrozi innym krew w żyłach. Nie interesowały mnie rysowanie szwów kredką do oczu lub robienie z siebie szkieletora. Chciałam czegoś super i pracochłonnego.
Po wieczornym przeszukiwaniu internetu, dałam sobie spokój i położyłam się spać. Z trudem rano podniosłam się z łóżka. Zrzuciłam budzi z etażerki i wstałam ze złym humorem. Moich rodziców nie było. Zjadłam szybko śniadanie i założyłam dowolne ciuchy wyjęte z szafy. Po zjawieniu się w szkole, otoczył mnie tłum przebierańców. Mimo, że byliśmy w liceum to nas nigdy nie nudziły ubieranki w takie święto. Każdy miał jakiś oryginalny strój walący po oczach. Kilku uczniów zaczęło się na mnie patrzyć ze zdziwieniem. Czemu? Ja jako jedyna wyglądałam na normalną osobę, która nie przeszła żadnej masakry ani przemiany w zombie. Gdy poszłam do swojej szafki, musiałam się przecisnąć przez tłum gapiów. Ujrzałam moją koleżankę, która z uśmiechem chwaliła się, że na imprezę przyjdzie z niesamowitym makijażem.
Nazywała się Anna. Co roku wygrywała każde konkursy odbywające się na szkolnej dyskotece halloweenowej. Miała zawsze najlepszy makijaż. Był niesamowicie realistyczny. W tamten Halloween zrobiła sobie makijaż gnijącej panny młodej i założyła suknię ślubną, splamioną krwią. Zazdrościłam jej pomysłu. Ale każde moje pytanie o sekret jej techniki robienie makijażu kończyła się kładzeniem palca na wardze, oznaką milczenia. Zagryzłam wargę i oddaliłam się od niej.
Lekcje były na luzie. Nauczyciele gadali z nami o dyskotece i źródła pomysłu na strój. Ja przemilczałam cały dzień w szkole.
Wróciłam do domu, zmęczona nie wiem czym. Czekało mnie wybieranie stroju. Jest szesnasta, a o osiemnastej już zaczynała się impreza. Westchnęłam i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Owinęłam się białym ręcznikiem i otworzyłam szafkę.
Wybrałam czarną koronkową sukienkę. Założyłam balerinki i zastanowiłam się co jeszcze. Po pięciu minutach stwierdziłam, że walę moja tradycję i wychodzę. I tak nie wygrałabym a po za tym, miałam za mało czasu na to. Gdy opuściłam dom ujrzałam Annę. Szła w białej, poszarpanej koszuli i ciemnych rurkach, ale o dziwo bez makijażu. Chwaliła się tak tylko po to, żeby zjawić się na imprezie bez niego? Serio...
Chyba, że będzie się chciała w szkole malować, ale to mało prawdopodobne. Zależało jej aby zaskoczyć ludzi. Przychodziła spóźniona, żeby wszyscy ją zobaczyli i powiedzieli jednogłośne: Wow.
Jednak ona, teraz szła. Zadowolona, prawie, że w podskokach. Marszcząc brwi postanowiłam, że pójdę tą samą drogą co ona i zobaczę co szykuje. Wcale jej nie śledziłam! Tylko "badałam" jej sprawę...
Zachowywałam pewną odległość. Z daleka na skrzyżowaniu zobaczyłam czerwone światło dla pieszych, więc Anna zatrzymała się a ja kilka metrów za nią. Zagryzłam wargę, czując falę zazdrości. Byłam niemal pewna, że na pewno coś szykuje co zaskoczy uczniów bardziej niż w tamtym roku. Jak ona to robiła? Zawsze miała taki realistyczny makijaż, wszystkim się on podobał. Nigdy nie zdradzała sekretu. Stwierdziłam, że odważę się podejść i ponowię pytanie. Gdy zbliżyłam się do niej, otworzyłam usta by ją zaczepić:
-Anna...
Zatrzymałam się. Dziewczyna ruszyła biegiem i przez ulicę, wpadając pod koła samochodu. Odrzuciło ją, a ona poturlała się po ulicy. Zachłysnęłam się powietrzem. Wokół niej zaczęła robić się kałuża krwi. Samochód z piskiem opon zaczął zawracać. Ruszyłam za sprawcą, ale z szybkością kół nie mogłam wygrać. Cholera, muszę dzwonić po pogotowie. Wyjęłam drżącymi dłońmi telefon. Wyślizgnął mi się z ręki i upadł na beton. Na szybce pojawiły się rysy. Gdy chciałam się po niego schylić, już czyjaś ręka po niego sięgała.
- Dziękuję...
Spojrzałam do góry i zobaczyłam Annę.
Jej twarz była tuż przy mojej. Uśmiechała się, a twarz miała obdartą w niektórych miejscach ze skóry i całą zakrwawioną. Odskoczyłam z krzykiem, a ona wyciągnęła dłoń z moim telefonem.
- Eli, co tu robisz?
Nie odpowiedziałam. Przypatrywałam się jej, czując jak zbiera mi się na wymioty. Dziewczyna przechyliła głowę z uśmiechem, a ja usłyszałam jak coś strzyknęło.
- Anna, trzeba zadzwonić po pogotowie. Nic Ci nie jest? - Wydusiłam, powoli podchodząc.
Ona pokręciła głową ze zgrzytem kości. Przełknęłam mdłości.
- Nie trzeba, jednak... chcesz znać mój sekret makijażu?
Zanim zdążyłam zaprzeczyć, odsunąć się, cokolwiek, ona kuśtykając popchnęła mnie z całej siły. Upadłam na ziemię, sycząc z bólu. Usłyszałam klakson i tuż przy mojej twarzy pojawiło się koło samochodu.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Podniosłam się gwałtownie i sturlałam. Poczułam ból wszędzie, oprócz na twarzy. Dotknęłam dłonią mojego policzka i czoła. Uspokoiłam się, czując, że jestem w jednym kawałku. Zorientowałam się, że leżę na podłodze w moim pokoju.
- To był sen... Koszmar.
Westchnęłam, zaczęłam się śmiać nerwowo.
- Tylko sen... haha...
Wstałam, wzdychając. Poczułam ulgę, że w końcu się obudziłam i oparłam się biodrem o szafkę nocną. Leżał  na niej, koszyk z cukierkami od Matta. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że przecież przyszedł do mnie wczoraj i wręczył mi go, mówiąc, że mają niesamowite właściwości jak się je zje przed snem. Fakt, że koszyk był prawie pusty świadczył, że zjadłam i sporo.
- Matt, Ty debilu... zabiję Cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz