- Eli, coś nie tak? - Spytał Justin, zaskoczonym tym, że nie weszłam jeszcze na teren cmentarzu.
- Boję się. - Szepnęłam z przerażeniem.
Dopiero teraz do mnie
dotarło jak strasznie się bałam. Wszystkie dusze patrzyły w moją stronę i przeszywały spojrzeniami na wskroś. Czyli to jest prawda? Ja jednak widziałam
duchy? Co to może oznaczać i jakim cudem to się dzieje? Jeden z nich
podszedł bliżej, a ja wstrzymałam oddech. Widziałam jak otwiera usta i
wypowiada słowa, które mrożą mi krew w żyłach:
"Biegnij"
Zaczęłam się wycofywać, czując dreszcze na plecach. Wtedy poczułam jak czyjaś ciepła dłoń łapie mnie za moją i przyciąga bliżej.
- Skoro się boisz to po co tu przyszłaś? - To był Justin. Uśmiechnął się zawadiacko.
Miał rację. Nie dość, że zbłaźniłam się przed nim, to jeszcze nie miałam odwagi spojrzeć prawdziwe w oczy. Tak po głębszym zastanowieniu, cała sprawa z duchami zaczęła się
odkąd przeszłam operację. Czy to możliwe, że ten chłopak również widział
duchy? Albo gorzej, może właśnie z tego powodu umarł... Odganiałam od
siebie taką myśl i skupiłam się na wcześniejszym stwierdzeniu. Zmusiłam się do ponownego spojrzenia w stronę duchów, tym razem przymykając prawe oko. Grupa samotnych białych dusz zniknęła, zostawiając puste, spowite w
ciemnościach cmentarzysko. Czyli miałam rację. Odpowiedzialne za to, że
widzę duchy jest moje oko. Uchyliłam powieki i znów
zobaczyłam te istoty. Przestały na mnie patrzeć, część zaczęła chować
się i przenikać do własnych nagrobków a część siedziała na ławkach i
dyskutowała. Zachowywali się jak ludzie, którzy miło spędzają czas. To
ja wymyślałam, że są żądne zemsty i inne głupoty. Oni nadal byli
istotami myślącymi, którzy kiedyś mieli rodziny i kochali. Po śmierci
ich dusze postanowiły wyjść i poprzypominać sobie swoje miasto.
Uśmiechnęłam się, czując ulgę. Jak się w ten sposób myśli, to fakt
widzenia duchów nie wydaje się taki straszny. Poczułam uszczypnięcie na
dłoni i podskoczyłam.
- Auć!
- O! Obudziłaś się. - Powiedział chłopak, chowając ręce do kieszeni swojej bluzy.
No tak, odpłynęłam na
chwilę. Justin usiadł na ławce i gestem zaprosił mnie, żebym zajęła
miejsce obok niego. Tak zrobiłam. Nastała chwila ciszy, podczas której
zaczęłam przyglądać się duszom. Niektóre płakały przytulając się
nawzajem, inne śmiały się i wesoło spędzały czas.
Właśnie. Czas. Czym czas
jest dla duchów, które nie mając swojej materialnej "powłoki" wędrują
po świecie, nie martwiąc się niczym.
Nie spieszą się, nie muszą jeść i załatwiać swoich innych potrzeb
fizjologicznych. Jedyne co robią, to śpią i chodzą. Taki nieustanny bieg
życia, a raczej nieżycia. Naprzeciwko nas był wysoki pomnik, a wokół
niego rozciągał się mały staw. Duchy dzieci bawiły się w nim, wkładając ręce do wody i chlupocząc nią. Zastanawiałam się kiedyś, skoro duchy to
niematerialne istoty to czemu potrafią coś wziąć do ręki? Poczytam o tym
w necie. Skoro i tak będę miała z nimi do czynienia, to muszę wiedzieć o
nich jak najwięcej.
- Słyszysz? Coś w wodzie
się chyba porusza. - Rzekł po dłuższej ciszy Justin, patrząc w miejsce,
gdzie bawiła się dwójka dzieci. Oczywiście on ich nie widział.
- To tylko ryby. - Odparłam, próbując zmyć jego wątpliwości.
- Taa, a w ogóle - zaczął niepewnie. - Co z naszą obietnicą?
Ups, no tak. Byłam tak
zajęta wyszukaniem osoby towarzyszącej, że zupełnie zapomniałam, iż
miałam Justinowi wyjaśnić moje zachowanie. Musiałam szybko coś wymyślić.
Zaczęłam przygryzać wargę, gdy usłyszałam stanowcze słowa chłopaka:
- Nie kłam.
- Hę?
- Nie kłam.
- Nie wiem o co Ci
chodzi. - Spróbowałam na szybko coś wymyślić, ale nie potrafiłam. Byłam
zawsze kiepską kłamczuchą. - Nic przecież jeszcze nie powiedziałam...
- Jak chcesz skłamać lub
się denerwujesz, przygryzasz wargę. - Odparł, spojrzałam na niego
zdziwiona, lecz on spokojnym tonem kontynuował: - Zauważałem to na
lekcjach. Gdy byłaś o coś pytana zawsze przygryzałaś wargę. Można to
nawet zauważyć i bez tego, bo masz lekko spuchniętą.
Dotknęłam palcem miejsca, które zazwyczaj przygryzałam. Faktycznie miałam opuchnięte, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi.
- No więc, powiesz mi o co chodzi?
Spuściłam głowę i wzięłam głęboki oddech. Co mam innego zrobić niż mu powiedzieć prawdę?
- Justin, pewnie mi nie
uwierzysz, ale... - Przerwałam nagle, czując jakieś dziwne uczucie w
środku. Przeszły mnie dreszcze i miałam wrażenie, że zaraz coś się
wydarzy. Rozejrzałam się po cmentarzu, ale prócz dusz nic dziwnego nie
zobaczyłam, więc kontynuowałam - Ja bardzo się boję pielęgniarek...
W sumie to nie kłamałam.
Odkąd miałam tamte dziwne spotkanie z pielęgniarką to unikam raczej z
nimi styczności. Po za tym pielęgniarka w naszej szkole jest walnięta.
Jak wpuszcza ucznia do swojego gabinetu to zamyka drzwi na klucz.
Pacjent wychodzi zawsze jakiś taki... spokojny. Nie ważne co mu się
stało, wychodzi po 15 minutach i jest oazą spokoju. Nauczyciele uważają,
że ona ma po prostu talent, a ja uważam, że ma coś nie tak z głową...
Justin patrzył na mnie przez chwilę, po czym wstał i zaczął iść w stronę wyjścia.
- Hej, dokąd idziesz?! - Wrzasnęłam, a duchy spojrzały w naszą stronę zaciekawione.
Stanął i odwrócił się w moją stronę.
- Obiecałaś mi, że
powiesz prawdę. Jeśli nie chcesz to było mi po prostu powiedzieć, a nie
kłamać w żywe oczy! - Odparł mierząc mnie wściekłym spojrzeniem. Potem
jednak spuścił głowę i znów zaczął powoli odchodzić.
Poczułam się strasznie
głupio. Justin nie zasłużył na kłamstwo. Lecz co dobrego by wyszło,
gdybym powiedziała mu prawdę? "Hej, widzę duchy". Przystanek do
psychiatryka niedaleko Elizabeth, chodź, zaprowadzę Cię...
Teraz wszystko mi jedno.
Jeśli skłamię, będę miała wyrzuty sumienia, jeśli powiem prawdę uzna
mnie za wariatkę. Raz kozie śmierć!
Wstałam i podbiegłam do niego, chwytając go za bluzę.
- Justin, ja...
Nagle zerwał się potężny
wiatr. Oboje zgarbiliśmy się, chowając twarze. Usłyszałam stłumione
krzyki i znów poczułam to dziwne uczucie. Odwróciłam się powoli w stronę
dusz. Zobaczyłam koszmarny obraz. Wszystkie duchy zostały zbierane
przez wichurę, niektóre próbowały się chwycić czegokolwiek, ale ich
wysiłek był na darmo. Rozpływały się z krzykiem i zostawały siłą
wciągnięte do swoich nagrobków.
Odezwał się ponownie głos w mojej głowie, tym razem bardziej przerażony i zburzony:
"Uciekaj!"
Zaczęłam się trząść ze
strachu. Przeraźliwe wycie i krzyki rozbrzmiewały w moim umyśle.
Chciałam im pomóc, uwolnić z tej męki, ale nawet nie wiedziałam co mam
zrobić.
I wtedy ujrzałam jego.Wysoka sylwetka mężczyzny, stojącego na czubku pomnika. Jego czarna szata powiewała na silnym wietrze, w którym niknęły ostatnie poświaty duchów. Miał bladą cerę, czarne falujące włosy i czerwone oczy, które napotkały moje spojrzenie. Poczułam się taka mała i bezbronna. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
Czułam bijącą od niego
zgrozę i zło. Przerażał mnie. Wiedziałam, że ma coś w sobie co jest
zupełnym przeciwieństwem mojego wnętrza. Bałam się, jednak zapragnęłam
go zobaczyć z bliska. W ciemnościach przy słabym oświetleniu cmentarza
nie widziałam go dokładnie. Uniósł rękę, a wiatr nagle przycichł.
Opuścił ją powoli, nadal bacznie mnie obserwując.
- Kim jesteś? - Spytałam cicho, wyprostowując się.
Justin stanął obok mnie,
patrząc w kierunku pomnika na czarną postać. On też go widział? Chyba
jednak nie. Był zdezorientowany i po chwili rozejrzał się dookoła.
Jednak ja i nieznajomy wciąż mierzyliśmy się spojrzeniami.
Nagle mężczyzna rozpłynął się w powietrzu, zostawiając lekki podmuch wiatru, który rozwiał moje włosy.
- Eli, co to było? Nie zapowiadali dzisiaj takiego wiatru... Eli, w porządku?
Zachwiałam się i
upadłam, wprost w wyciągnięte ramiona Justina niczym bezwładna lalka.
Poczułam jak opuszczają mnie wszystkie siły, a ja sama powoli odpływam.
Spróbowałam zachować świadomość, ale ciemność przysłoniła mi widok a ja
straciłam przytomność.
"Wszystkie dusze patrzyły i przeszywały mnie spojrzeniami na wskroś" patrzyły na mnie, patrzyły w moją stronę, idk.
OdpowiedzUsuń"Nie dość, że się zbłaźniłam przed nim to jeszcze nie mam odwagi spojrzeć prawdzie w oczy. " Nie dość, że zbłaźniłam się przed nim, to jeszcze nie miałam odwagi spojrzeć prawdziwe w oczy.
"Zmusiłam się do spojrzenia ponownie w stronę duchów tym razem przymykając prawe oko." Zmusiłam się do ponownego spojrzenia w stronę duchów, tym razem przymykając prawe oko.
"Otworzyłam uchyliłam powieki" Otworzyła albo uchyliła, używanie obydwu jest niepotrzebne.
"Przestały na mnie patrzeć, część zaczęła chować się i przenikać do własnych nagrobków a część siedziała na ławkach i dyskutowała. Zachowywali się jak ludzie, którzy miło spędzają czas. To ja wymyślałam, że one są żądne zemsty i inne głupoty. Oni nadal byli istotami myślącymi, którzy kiedyś mieli rodziny i kochali." Zatem, trochę tu chaosu się wkradło, trochę bym pozmieniała zdania, ale ogólnie to zmieniasz rodzajnik. One, oni, przestały, zachowywali.
Podoba mi się jak opisałaś te duchy i ich zachowania.
"nie martwiąc się niczym niż tym, że niektórzy ich nie widzą" Zgrzyta mi to zdanie, ale nie wiem, jak mogłabym Ci je inaczej napisać.
"Duchy dzieci bawiło się w nim wkładając rękę i lekko chlupocząc wodą." Duchy dzieci bawiły się w nim, wkładając ręce do wody i chlupocząc nią.
" Zaczęłam przygryzać wargę, gdy usłyszałam stanowcze słowa chłopaka:
- Nie kłam.
- Hę?
- Nie kłam." Super moment. Mówiłam Ci już wcześniej, że te cechy charakterystyczne są jak najbardziej na plus.
"Dotknęłam palcem w miejscu, które zazwyczaj przygryzam." Dotknęłam palcem miejsca, które zazwyczaj przygryzałam.
"- Obiecałaś mi, że powiesz prawdę. Jeśli nie chcesz to było mi po prostu powiedzieć, a kłamać w żywe oczy!" a nie kłamać w żywe oczy.
"te dziwne uczucie." to dziwne uczucie.
Teraz Ci wkleję od razu poprawione:
"I wtedy ujrzałam jego.
Wysoka sylwetka mężczyzny, stojącego na czubku pomnika. Jego czarna szata powiewała na silnym wietrze, w którym niknęły ostatnie poświaty duchów. Miał bladą cerę, czarne falujące włosy i czerwone oczy, które napotkały moje spojrzenie. Poczułam się taka mała i bezbronna. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
Czułam bijącą od niego zgrozę i zło. Przerażał mnie" JEST I ON, DRODZY PAŃSTWO! Moja ulubiona postać w całym opowiadaniu! Tłumyyy szalejąą! <3
"Uniósł rękę, a wiatr nagle przycichł. Opuścił ją powoli, nadal bacznie mnie obserwując." TAKI POTĘŻNY. <3 No kurde, on jest zajebisty. :////
"Spróbowałam zachować świadomość, ale oczy przysłoniły mi widok a ja straciłam przytomność." Oczy przysłoniły jej widok? Chyba miałaś na myśli włosy.
I tak oto mamy przełomowy moment opowiadania!
W tym momencie jest już pewne, że Elizabeth widzi duchy, no i oczywiście pojawia się mój ulubieniec.
*prawdzie w oczy.
OdpowiedzUsuń