W ciszy czekałam na jego
reakcję. Spuściłam głowę, bojąc się spojrzeć mu w oczy. Przygryzałam cały czas wargę. Poczułam metaliczny smak mojej
krwi w ustach i przełknęłam ją. Usłyszałam delikatne kroki skierowane
wprost w moją stronę. Zobaczyłam
czubek butów Justina i tym bardziej bałam się podnieść wzrok.
- Nie wiem czemu, ale to
wydaje mi się bardziej prawdopodobne niż wersja z pielęgniarką. -
Powiedział cicho z lekkim rozbawieniem, co sprawiło, że uśmiechnęłam
się. - Jednak... jaki masz dowód, że mówisz prawdę?
- Żadnego... - Odparłam
ze smutkiem. Nie potrafiłam mu w żaden sposób udowodnić moją zdolność. - Po prostu
liczę, że mimo to uwierzysz mi. Mnie samej ciężko w to uwierzyć.
Wszystko wydaje się takie... inne. Dotąd moją rutyną było przesiadywanie
w domu i uciekanie z lekcji, kiedy tylko miałam okazję. Lecz, po tym
wypadku... wszystko się zmieniło.
- Próbujesz powiedzieć, że to moja wina?
- Nie! - Poczułam łzy w
oczach. Kurde, wszystko się chrzani. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Z
resztą czemu mi tak zależy? Dlaczego nie mogę po prostu odejść i
zostawić Justin'a? - Nie to miałam na myśli... Ja sama już nie wiem. -
Ukryłam twarz w dłoniach.
Wtedy Justin zrobił coś
czego się nie spodziewałam. Objął mnie i przytulił. Czułam jak bije mu
szybko serce. Zalała mnie fala ciepła.
- Ale z Ciebie beksa - Zaśmiał się i mocniej przytulił.
- Zamknij się, bo nie
ręczę za siebie. - Powiedziałam, a raczej chciałam. Załzawiona i
zdenerwowana wypowiedziałam niezrozumiały bełkot, co musiało go jeszcze
bardziej rozbawić.
Zastanawiałam się, co
mam zrobić. Jak mam to potraktować. Pierwszy raz przytulał mnie chłopak.
Dobra, może nie róbmy ze mnie takiego forever alone. Pierwszy raz ktoś
przytulał mnie tak szczerze, pocieszająco i... ze zrozumieniem? Łzy
przestały płynąć, ale moja twarz musiała wyglądać okropnie.
Zaczerwienione oczy i policzki jak po narkotykach, a włosy jak gniazdo
dla ptaków. Ciekawa jestem czy Justinowi nie było wstyd tak stać ze mną
na środku przejścia i tuląc mnie. Nie wiem. Zignorowałam zerknięcia
przechodniów w naszą stronę i ukryłam twarz w ciepłej bluzie chłopaka.
- O taak! Wytrzyj sobie twarz w moje ciuchy. Doprawdy, nie mam nic przeciwko. - Powiedział z niesmakiem Justin.
- Jesteś okropny. Uważasz, że zrobiłabym coś takiego? - Podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy.
Zaśmiał się, a ja
nadepnęłam mu na nogę. Jego śmiech momentalnie zamienił się w cichy syk,
spowodowany nagłym bólem. Wyszczerzyłam zęby w złośliwym uśmieszku.
Odsunęliśmy się od siebie. Poczułam lekkie rozczarowanie, ale szybko je
zignorowałam.
- Chłodno się zrobiło, lepiej wracajmy. Po za tym Twoi rodzice chyba się martwią.
- E tam, moi rodzice są przyzwyczajeni. - Już sobie wyobraziłam jaką awanturę mi zrobią jak wrócę. Aż poczułam ciarki.
- Ale moi nie. - Uśmiechnął się. - Chodźmy.
Ruszyliśmy podświetlaną
uliczką prosto do mojego domu. Miło z jego strony, że mnie odprowadza. Trochę to dziwne, że zrobił się z niego taki gentleman. Jednak jego niewyparzony język przywrócił mnie z dziwnych i
podejrzliwych myśli.
- Justin, mam pytanie. - Rzekłam, widząc, że będziemy musieli się pożegnać.
- Tak?
- Wierzysz mi?
Nie odpowiedział.
Przynajmniej nie od razu. Podrapał się po głowie i schował ręce do
kieszeni dżinsowych spodni. Nie obdarzył mnie spojrzeniem, ale ja cały
czas obserwowałam katem oka jego twarz, próbując wyczytać jakiekolwiek
emocje. Niestety, nie czytałam w ludziach jak w otwartych księgach.
- A jak myślisz? - To pytanie zbiło mnie z tropu. Teraz to już zupełnie, nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
Zaczęłam się
zastanawiać. Albo zareaguję jak na kobietę przystało, czyli powiem "nie"
prowokując go do powiedzenia, że to nie prawda. Lub po prostu "tak" a on
wtedy zamilknie. Mogę zawsze go ogłuszyć i uciec, bo myślenie nad
odpowiedzią mnie wykańczało. Trzecia opcja kusiła, ale pozostałam
dzielna.
- Zgaduję, że starasz się mi uwierzyć.
- Bingo! - Wykrzyknął,
przyprawiając mnie o zawał serca. - Więc na razie ustalmy, że Ci wierzę,
ok? Pewnie zajdzie taka sytuacja, która to udowodni.
Pokiwałam głową, czując jak ogromny kamień spadł mi z serca.
Kiedy doszliśmy do
mojego domu, pomachał mi i szybkim krokiem oddalił się, wracając do
swojego domu. Z westchnięciem weszłam cicho do środka, licząc, że moi
rodzice są w drugim pokoju i przemknę niezauważona. Pomyliłam się. Gdy
drzwi lekko zaskrzypiały już przed nimi pojawili się rodzice niczym
czujne psy, pilnujące swojego miejsca. Jednak oni tylko przywitali mnie
zwykłym "Cześć kochanie", burknęli, że znowu wracam późno i mam iść
spać. Widziałam, że oni też już byli znudzeni ciągłym zwracaniem mi na to uwagi. Na
zegarze wybiła godzina 21:00. Zbyt wcześnie by spać, więc stwierdziłam,
że posiedzę na fb. Poszłam się umyć i założyć piżamę. Neo spał już
słodko na boku mojego łóżka, głośno mrucząc. Pogłaskałam małego
sierściucha po głowie i usiadłam obok niego, z laptopem na kolanach.
Poszukałam też trochę informacji na temat duchów i pooglądałam filmiki.
Dowiedziawszy się kilku ciekawych rzeczy zaczęłam je spisywać w
notatniku. Podobno w miejscach, gdzie czujemy chłód, doświadczamy
właśnie zjawisk paranormalnych. Duchy pobierają ciepło z otoczenia, czerpiąc z niego energię. Dzięki
temu jesteśmy w stanie je zobaczyć, a one są w stanie dotknąć czegoś.
Fakt, że ludzie widzą je jako białe istoty wyjaśniony jest tak, że ta
jasna substancja to nic innego jak ektoplazma. Zastanowiłam się nad jednym artykułem.
Na jakie grupy można podzielić dusze zmarłych?
Dusze można podzielić
przynajmniej na trzy grupy. Pierwszą stanowią dusze dobrych ludzi za
życia, którzy chcąc pomagać swoim bliskim zdecydowali się, że nie chcą
przejść na drugi świat. Co to znaczy pomagać ?? Ostrzeganie przed
niebezpieczeństwem, pomoc fizyczna i psychiczna. Drugą grupę stanowią
dusze odbywających jakąś pokutę, karę. Trzecia, najgorsza grupa, to
dusze przysłane przez szatana, aby marnować życie ludzi poprzez
wydawane jęki, odgłosy, dziwne telefony. Aby ich straszyć i sprawiać,
by spotkały ich nieszczęścia. Te złe duchy nazywamy demonami.
Ciekawe, czy ta postać
którą widziałam na cmentarzu jest właśnie tym demonem... Poczułam, że
drżę. Ktoś mnie obserwował. Byłam wyczulona na to, więc wiedziałam, że
czyjeś oczy śledzą dokładnie to co robię. Spojrzałam w stronę okna tak
szybko, że aż poczułam pulsujący ból w głowie. Za szybą panowała istna
ciemność i głucha cisza, przerywana jedynie szelestem liści, poruszanych
wiatrem. Nie dostrzegłam niczego, więc wstałam i zaczęłam podchodzić do
okna. Nagle otworzyło się z hukiem, wpuszczając do pokoju chłodny
podmuch powietrza i kilka suchych liści. Zakryłam twarz ręką, czekając
aż przejdzie. Gdy znów odsłoniłam oczy, zauważyłam jakiś ruch na
drzewie. Podbiegłam do okna i spojrzałam jeszcze raz, mrużąc oczy, lecz
nic nie zauważyłam. Zamknęłam je i zasłoniłam żaluzje. Z całą pewnością
nie zdawało mi się. Byłam święcie przekonana, że coś mnie obserwowało.
Odgoniłam od siebie te myśli. Uznałam, że mój umysł był zbyt zmęczony,
żeby teraz nad tym rozmyślać. Odwróciłam się w stronę łóżka i ujrzałam
całkowitą ciemność przed sobą oraz...
Dwie pary czerwonych oczu wpatrzonych w moje.
Okej, więc...
OdpowiedzUsuńSpójrz na początek tego rozdziału. Najlepiej go przeczytaj. Sam początek.
Za bardzo skupiasz się na opisywaniu czynności. Czytelnika nie porwie to, że ktoś przykładowo zawiesza głowę i wyłamuje sobie palce. Jasne, że opisywanie czynności jest jak najbardziej potrzebne, ale w takiej sytuacji jak tam, kiedy ona wyraźnie oczekuje reakcji Justina i się boi... ta sytuacja aż się prosi o nawalenie tam opisu EMOCJI, jej myśli i uczuć.
Dalej: zapoznaj się z zapisem dialogów, o czym mówiłam już pod pierwszym rozdziałem bodajże.
"Nie miałam jak mu udowodnić swoją zdolność." Hue. Całe zdanie jest źle... ułożone, powiedzmy. Nie ogarniam go zupełnie i nawet nie wiem, jak mogłabym Ci je poprawić, nie pisząc go zupełnie od nowa.
" Po prostu liczę, że mimo to uwierzysz mi. Mnie samej ciężko w to uwierzyć. Wszystko wydaje się takie... inne. Dotąd moją rutyną było przesiadywanie w domu i uciekanie z lekcji, kiedy tylko miałam okazję. Lecz, po tym wypadku... wszystko się zmieniło." To jest już o wiele lepsze, jeżeli o przekazanie jej emocji chodzi. Tekst bez uczuć wydaje się po prostu suchy i nie wciąga emocjonalnie.
"Trochę to dziwne, jaki dżentelmen się z niego zrobił i aż zaczęłam się bać." Trochę to dziwne, że zrobił się z niego taki gentleman. Nie wiem jak można zmienić to z baniem się, ale też nie pasuje do szyku zdania.
"Albo zareaguję jak na kobietę przystało, czyli powie "nie" prowokując go do powiedzenia, że to nie prawda. Lub po prostu "tak" a on wtedy zamilknie. " powiem, lub po przecinku, powiem "tak".
Trzecia opcja jest super. Niech go ogłuszy XDDDD
"Widać, oni też już byli znudzeni zwracaniem i na to uwagi." Widziałam, że oni też już byli znudzeni ciągłym zwracaniem mi na to uwagi. Swoją drogą znowu; skoro jest w liceum, wracanie o 21 przy normalnych rodzicach powinno być normalne. Co innego, gdy mamy do czynienia z tymi z gatunku opiekuńczych lub z dzieckiem, które wcześniej nie wychodziło, ale nie sądzę, by to dotyczyło głównej bohaterki?
Wklejam od razu poprawione, ale nadal jest to według mnie nieco chaotyczne:
"Duchy pobierają ciepło z otoczenia, czerpiąc z niego energię. Dzięki temu jesteśmy w stanie je zobaczyć, a one są w stanie dotknąć czegoś. Fakt, że ludzie widzą je jako białe istoty wyjaśniony jest tak, że ta jasna substancja to nic innego jak ektoplazma."
Nie wiem, czy artykuł, który jest w tym tekście pisałaś sama czy nie, ale widzę w nim błędy. To raz, a dwa - albo wstawiasz jeden znak zapytania, albo nie wstawiasz go wcale. Wykrzykniki i kropki mogą występować pojedynczo albo w trójkach.
"Odwróciłam się w stronę łóżka i ujrzałam całkowitą ciemność przed sobą oraz...
Dwie pary czerwonych oczu wpatrzonych w moje." Super zakończenie rozdziału!
Ja chcę już mojego ulubieńca, ok. :/