czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 5

- Justin? Co Ty tu robisz? - Spytałam zaskoczona jego obecnością. - Tym bardziej jestem ciekawa skąd wiesz gdzie mieszkam...
Wpuściłam chłopaka do środka. Można by tak powiedzieć. Po prostu wszedł, a ja nie chcąc się z nim zderzyć, przepuściłam go i zamknęłam drzwi. Rozpuściłam włosy i znowu związałam. Lubiłam je, ale wkurzało mnie jak mi się plątały lub przypadkiem zahaczałam nimi o coś.
- Pamiętasz jak ktoś Wam zdemolował skrzynkę na listy? - Zapytał, oddalając się ode mnie, ale uważnie obserwując.
- Taaak, moja mama wybiegła z wałkiem, w szlafroku i ręczniku na głowie. Zaczęła gonić tego gościa, aż w końcu zatrzymała ją straż miejska. - Zaśmiałam się, przypominając sobie moją mamę w obecności dwóch panów przyprowadzających ją do mieszkania. - A co to ma do rzeczy?
- Eee... no bo to ja rozwaliłem Wam tą skrzynkę... - Odparł, podnosząc ręce w geście obronnym. Na chwilę zamilkł, patrząc na mnie uważnie. - Stąd wiedziałem, gdzie mieszkasz.
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze, czując pulsującą żyłkę na czole.
- To byłeś tym gnojkiem przez którego nie dostałam swojej paczki?! Chodź tu! Zabiję Cię! - Wrzasnęłam i zaczęłam go gonić, a on zaczął biegać po moim domu.
Oczywiście więcej miałam z tego zabawy niż wściekłości. Nie wiem czemu, ale gdy patrzyłam na jego roześmianą i jednocześnie przerażoną twarz od razu polepszał mi się humor. Dopóki znowu się nie potknęłam...
Już miałam runąć na podłogę między stolikiem do kawy a szeroką kanapą, gdy złapał mnie Justin.
- Ty masz coś z głową, że się cały czas wywracasz? - Skomentował mój drugi już upadek w tym dniu. Zaczął się śmiać.
Ja poczułam rumieńce na twarzy i spuściłam wzrok, kryjąc zażenowanie. Justin widząc moją reakcję, przypomniał sobie, że nadal trzyma mnie w swoich objęciach i natychmiast wypuścił. Jego policzki również poróżowiały.
Ogarnąwszy się, zrobiłam mu sójkę w bok, a ten zgiął się z bólu.
- Za co?
- Dobrze wiesz za co. - Uśmiechnęłam się złośliwie. - Tak właściwie, to po co tu przyszedłeś?
Walnął się na kanapę i zamknął oczy. Ja stanęłam naprzeciw jego, oczekując na odpowiedź. Powinnam zaproponować herbaty czy coś. Przecież wypadałoby. Jednak z mojej perspektywy to Justin w tym wypadku to raczej włamywacz niż gość. Nie dam mu tej przyjemności. Kopnęłam go lekko w nogę, by przypomnieć, że nadal czekam na odpowiedź. On podrapał się po głowie i odparł:
- Chciałem Ci przynieść plecak, który zostawiłaś w klasie. - Wskazał na moją torbę, która leżała samotnie w przedpokoju. Nawet nie zauważyłam, kiedy ją tam postawił. - Po za tym, chciałem, żebyś wyjaśniła mi swoje zachowanie. Czemu tak nagle uciekłaś? Boisz się pielęgniarek? - Chciałam zaprotestować, ale mi przerwał - Żadnych sprzeciwów, nie przylazłem taki kawał drogi, żebyś mi teraz powiedziała coś w stylu "To nie Twoja sprawa". Chcę to wiedzieć i to już, bo...
- Okej.
- Okej? - Spytał zdziwiony, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
- Okej, powiem Ci o co chodzi. - Założyłam ręce na piersiach. - Ale pod jednym małym warunkiem.
Przysunął się bliżej na znak, że słucha.
- Pójdziesz ze mną jutro na cmentarz wieczorem.
Zapadła grobowa cisza. Zaczęłam obgryzać wargę z nerwów. Pewnie weźmie mnie za wariatkę. Mimo wszystko, muszę przyznać, że jest jedyną osobą, którą mogę o oto zapytać. nigdy nie powiedziałabym tego na głos, ale taka jest prawda. Chociaż, ostatnio nawet nieźle się dogadujemy i myślę, że jego obecność doda mi otuchy. Miałam spuszczoną głowę, by nie patrzyć na jego reakcję.
- Obiecujesz? - Usłyszałam jego głos. Wstał z kanapy i podszedł jeszcze bliżej, tak, że widziałam czubek jego czerwonych converse'ów. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy, powoli kiwając głową. - Super, w takim razie do zobaczenia o ósmej jutro. - Uśmiechnął się.
- Hę? Aż tak Ci zależy? - Spytałam, widząc jak kieruje się w stronę wyjścia.
Uchylił drzwi, stojąc tyłem do mnie. Poczułam jak letni wietrzyk wpada do mieszkania, wprawiając w ruch karteczki na stole.
- Tak. - Odparł i opuścił mój dom.
* * *
Następnego sobotniego ranka wstałam pół żywa. Ziewnęłam przeciągle, nadal mając zamknięte, a raczej sklejone oczy. Po omacku szukałam telefonu, aż natknęłam się na coś okrągłego, ciepłego i... włochatego? WŁOCHATEGO?! Pisnęłam ze strachu i sturlałam się z łóżka wprost na podłogę. Poczułam jak wszystko mi pulsuje i mimowolnie jęknęłam. Do pokoju weszła moja mama i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Skarbie, co Ty wyprawiasz?
Podniosłam głowę i spojrzałam na miejsce, gdzie dotknęłam tego czegoś. Na moim biurku siedział kot. Był biały w brązowo-czarne ciapki i miał zaróżowiony nosek. Mój strach zmienił się w cukrzycę. Wstałam szybko i podbiegłam do zwierzęcia w celu pogłaskania go. Kot od razu oddał się pieszczocie, ocierając głowę o moją rękę i mając zadowolenie na mordce.
- Znalazłam go dzisiaj jak wracałam ze sklepu. Nie wyglądał na chorego, ale był smutny, więc go wzięłam ze sobą. - Usłyszałam jak mruczy.
- Co na to tata? - Spytałam, przypominając sobie, że przecież tata ma alergię na sierść zwierząt. Trochę mu współczułam, bo kochał koty, ale prędzej by je obsmarkał niż przytulił.
Mama położyła palec na ustach i puściła do mnie oczko. W takich sytuacjach oznaczało to, że albo jakoś to załatwi rozmową, albo ojciec nie ma nic do gadania i musi zaakceptować fakt, iż będzie musiał spać z chusteczkami.
Kot zeskoczył z biurka, otarł się o nogi mojej mamy i wyszedł. Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki. Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam się w krótkie spodenki z wytarciami na przodzie oraz błękitną bokserkę. Tym razem rozpuściłam włosy, dając im trochę swobody i poczłapałam na dół. Poczułam zapach smażonej jajecznicy i usiadłam przy stole.
- Tata do której dzisiaj pracuje? - Spytałam mamę, która nakładała kotu jedzenie. - A w ogóle, jak on się nazywa?
Mama spojrzała na mnie.
- Tata wraca po drugiej, a imię kota stwierdziłam, że nadasz Ty. - Uśmiechnęła się.
- Jej, dzięki! Zastanowię się. - Odwzajemniłam uśmiech.
Po zjedzonym śniadaniu powiedziałam mamie, że wychodzę z kolegą wieczorem. Uciekłam na górę unikając pytań mojej mamy, co będziemy robili i o jakiego kolegę mi chodziło. Odpaliłam komputer w celu poszukania jakiś oryginalnych imion dla kota. Armani... Bonifacy... Majonez? Kto przy zdrowych zmysłach nazywa kota - Majonez? Boże... Neo wydało mi się sympatycznym imieniem, więc je wybrałam. Zadowolona ze swego wyboru, weszłam na facebooka zobaczyć co się dzieje na świecie.
I tak cały dzień spędziłam na fb pisząc z Olivią i śmiejąc się z tego co moi znajomi udostępniają na swojej tablicy. Gdy nadszedł wieczór postanowiłam się przebrać i poczekać w spokoju na Justina. Nie wiedząc czemu zaczęłam się trochę denerwować. Nie tylko z faktu, iż dowiem się czy moje doświadczenia z duchami są prawdą, ale również tego, że będę na cmentarzu... w ciemnościach... i w dodatku z Justinem. Ale lepiej z nim, niż w ogóle. Usłyszałam dzwonek, pożegnałam się z rodzicami, którzy właśnie dyskutowali o Neo i wyszłam na spotkanie z Justinem. Poszliśmy prosto na cmentarz, praktycznie się do siebie nie odzywając, gdy stanęłam przed bramą osłupiałam ze strachu. Moje serce zabiło szybciej a po plecach przeszły dreszcze. Chłopak zatrzymał się, patrząc na mnie wyczekująco. Pewnie, bo on nie widział tego co ja...
Ogromnej grupy sunących się po ziemi i obserwujących mnie duchów...

1 komentarz:

  1. "Wpuściłam chłopaka do środka. Można by tak powiedzieć. Po prostu wszedł, a ja nie chcąc się z nim zderzyć, przepuściłam go i zamknęłam drzwi. Rozpuściłam włosy i znowu związałam. Lubiłam moje długie włosy, pasowały do mnie, ale wkurzało mnie jak mi się plątały lub przypadkiem zahaczałam nimi o coś."
    Wzmianka o włosach znowu pojawia się zbyt nagle i zupełnie nie na temat.
    W dodatku ułożyłabym nieco inaczej te pierwsze zdania.
    "Można by powiedzieć, że wpuściłam chłopaka do środka, ale on po prostu wszedł. Nie chciałam się z nim zderzyć, więc przepuściłam go, zamykając za nim drzwi."
    Chociaż to "po prostu wszedł" mi tak średnio tam pasuje.
    "- Eee... no bo to ja rozwaliłem Wam tą skrzynkę... " XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Kurwa gniję. XDDDDDDDDDDD Znalazła sobie genialnego kandydata na kumpla (hehe, kumpla). Najpierw wydłubuje jej oko, a potem rozwala jej skrzynkę. XDDDDDDDDDDDDD
    "- Ty masz coś z głową, że się cały czas wywracasz? - Skomentował mój drugi już upadek w tym dniu. Zaczął się śmiać." To mi się podoba. To wywracanie się i pojawiające się później przygryzanie warg. Nawyki głównej bohaterki, jej cechy charakterystyczne - jak najbardziej na plus. Im bardziej są zróżnicowane reakcje bohaterów i im więcej mają indywidualnych cech, tym lepiej.
    "Mimo wszystko, muszę przyznać, że jest jedyną osobą, którą mogę o oto zapytać." Nie rozumiem z jakiej paki to on jest tą jedyną osobą. Ta cała ich relacja idzie za szybko. Rozmawiali ze sobą raptem dwa razy.
    "Po omacku szukałam telefonu, aż natknęłam się na coś okrągłego, ciepłego i... włochatego? WŁOCHATEGO?!" Ten moment mi się jak najbardziej podoba, idzie się uśmiechnąć.
    "Mój strach zmienił się w cukrzycę. " znowu super tekst.
    "mając zadowolenie na mordzie." ta morda mi tu nie pasuje. Mordka już lepiej brzmi.
    " albo ojciec nie ma nic do gadania i musi zaakceptować fakt, iż będzie musiał spać z chusteczkami." rodzina feministek. Minuta ciszy dla biednego taty. (*) XDDDDD
    "Kot zeskoczył z biurka, otarł się o nogi mojej mamy i wyszedł sobie." bez sobie. albo wyszedł z pokoju, o.
    "ubrałam się w krótkie spodenki i wytarciami na przodzie oraz błękitną bokserkę." z wytarciami.
    "- Tata do której dzisiaj pracuje? - Spytałam mamę, która nakładała kotowi jedzenie. - A w ogóle, jak on się nazywa?"
    nakładała kotu jedzenie.
    Do której pracuje dzisiaj tata?
    Nazwałabym kota Majonez, jakim dostała drugą szansę na wybór imienia. Majonez jest zajebisty. :///
    Coraz więcej zaczyna się dziać!

    OdpowiedzUsuń