Biel.
Wszędzie widziałam biel,
przewijane nade mną światła i twarze ludzi, których nie znałam.
Słyszałam głośne rozmowy, ale nie potrafiłam rozróżnić słów. Nic nie czułam. Jakbym była tylko lekkim liściem, który unosi się na wietrze. Potem
dopiero zrozumiałam co się dzieje.
Byłam w szpitalu,
przewożona na salę operacyjną. Przypomniawszy sobie całe zajście przed szkołą już wiedziałam co będę miała operowane. Chciałam płakać, ale
nie mogłam. Leki i zastrzyki jakimi mnie nafaszerowali sprawiały, że mimo
iż byłam przytomna to miałam wrażenie, że duchem odeszłam od ciała.
Zaczęłam rozpoznawać twarze ludzi. Widziałam moją zapłakaną mamę i
zdenerwowanego tatę. Krzyczał coś na moją nauczycielkę, która również tutaj
była. Chciałam ująć dłoń mojej mamy, żeby ją uspokoić i powiedzieć, że
wszystko gra, ale znowu ciemność przesłoniła mi widok...
Obudziłam się.
Podniosłam ciało gwałtownie z nadzieją, że to tylko koszmar i właśnie
zaspałam do szkoły. Lecz głęboki ból w okolicy oczodołu przypomniał mi
okrutną prawdę. Przyłożyłam dłoń do prawej strony twarzy, czując szorstki bandaż
pod spodem. Położyłam się ponownie i rozejrzałam dookoła. Byłam w pokoju
szpitalnym. Wszędzie biało-miętowe rzeczy i meble. Po prawej miałam
duże okno, ukazujące mały i przytulny ogródek. Chciałam dojrzeć więcej z
tego krajobrazu, lecz przerwała mi pielęgniarka, wchodząc do mojego
pokoju. Gdy zobaczyła mnie, natychmiast podeszła i z troską zapytała:
- Jak się czujesz, Elizabeth?
Potarłam pulsujące skronie.
- W porządku. - Skłamałam. Naprawdę czułam się beznadziejnie.
- Chcesz zobaczyć swoje oko?
Nie wiedziałam co
odpowiedzieć. Ciekawość była u mnie przewodnikiem z reguły, ale bałam
się tego co mogę ujrzeć. Co jeśli wypadek zmieni całe moje życie między
rówieśnikami. Jeśli stanę się pośmiewiskiem, albo nawet gorzej...
Niepewnie skinęłam głową, patrząc na kobietę.
- To chodź, zaprowadzę Cię do łazienki - Uśmiechnęła się. Dodało mi to otuchy.
Wstałam powoli i
ruszyłam za pielęgniarką. Wyszłyśmy na korytarz. Mijałam innych
pacjentów. Przeszłam obok małego chłopca. Na oko (bardzo śmieszne xD -
dop. autora) może ośmiolatek. Szedł w obecności wysokiej kobiety,
prawdopodobnie jego mamy. Dopiero teraz zobaczyłam co mu dolega. Drugą
część twarzy, miał ciemną i pomarszczoną. Wokół jego oczodołu odrywał się
naskórek, a gdzie indziej nie było widać skóry. Poczułam cisnące się
łzy. Co ten chłopiec ma powiedzieć. On już do końca życia będzie miał
zdeformowaną twarz. To okropne, że takie wypadki przytrafiają się nawet
niewinnym dzieciom, a potem w przyszłości cierpią z tego powodu.
Szłam dalej, kiedy
pielęgniarka nagle skręciła do damskiej toalety. Poszłam za jej
śladem. W środku nikogo nie było. Podeszłam do lustra i się skrzywiłam.
Moje czarne włosy były potargane i tłuste. Wory z powiek świadczyły o
niewyspaniu się. Skórę miałam bladą i wysuszoną. Tak, mam problemy z
cerą, ale teraz to wyglądałam jeszcze gorzej niż zwykle. Brzydziłam się
sobą. Próbując ułożyć szopę na mojej głowie, pozwoliłam, aby pielęgniarka
zaczęła zdejmować opatrunek.
- Gotowa? - Spytała z lekkim uśmiechem, trzymając bandaż z tyłu, żeby nie spadł.
Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem.
- Tak. - Odparłam pewnie i spojrzałam przed siebie wprost na moje okropne odbicie.
Bandaż opadł, ukazując prawą stronę twarzy. Zamurowało mnie.
Po lewej stronie miałam
błękitną tęczówkę, a po prawej fioletową. Niczym fiołki podczas wiosny.
Miałam wrażenie, że te kolory komponują się ze sobą. Zamrugałam kilka
razy. Pomimo drobnego bólu jaki odczuwałam w okolicy oczodołu, poczułam
radość. Radość, że widzę. Na jedno i na drugie oko. To było niesamowite
uczucie. Łzy same popłynęły mi po zmęczonych policzkach. Odwróciłam
się i nie kryjąc szczęścia przytuliłam do pielęgniarki. Chyba ją tym
zaskoczyłam, ale po chwili odwzajemniając uścisk, zaczęła gładzić mnie
po głowie.
- Nie boli Cię nic, Elizabeth? Nie masz problemów z zamykaniem oka? Lub...
- Nie! Czuję się
naprawdę wyśmienicie. - Odparłam entuzjastycznie. Moje życie znów
nabrało kolorów, dosłownie i w przenośni. Miałam wrażenie, że szybko
zapomnę o tym wypadku, a do koloru mojego oka się przyzwyczaję.
Spojrzałam na pielęgniarkę. Miała niepewny wyraz twarzy. Jakby
była czymś zmartwiona, ale nie zwróciłam na to uwagi.
Wyszłyśmy z toalety i
udałyśmy się w stronę gabinetu pana doktora, który miał zrobić jeszcze
kilka oględzin i badań. Miałam także zobaczyć się z moimi rodzicami,
którzy cierpliwi czekali na moją pobudkę. Idąc długim korytarzem,
zauważyłam nagle niskiego mężczyznę, który szedł prosto na mnie. Nie
wiem skąd się tam wziął, ale gwałtownie zboczyłam na bok, żeby na niego
nie wpaść. Za to przypadkiem zderzyłam się z pielęgniarką.
- Przepraszam bardzo! - Odparłam z przerażeniem i zawstydzeniem.
- Nic się nie stało. Straciłaś równowagę?
- Nie, ale chciałam ominąć tego Pana.
Pielęgniarka dziwiąc się, stanęła.
- Jakiego Pana?
- No, tego. - Odwróciłam
się, chcąc pokazać osobę, o którą mi chodziło. Szedł, a raczej sunął się
zgarbiony. Jakby całe życie z niego uchodziło i zostawiał je za sobą.
- Ale... tu nikogo nie ma.
Spojrzałam zdumiona raz
na kobietę, a potem znów na mężczyznę. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona ma problemy ze wzrokiem, ale nie miała żadnych okularów ani nic, więc o co chodziło?
- Jak to? Przecież tam idzie! - Znów pokazałam jej o kogo chodzi.
Pielęgniarka zmieszała
się. Mogłabym powiedzieć, że jej wzrok wyrażał strach i niepewność.
Złapała mnie za rękę i ruszyła przed siebie, tłumacząc, że doktor na nas
czeka. Nie wiedziałam czemu tak zareagowała. Widziałam tego mężczyznę
bardzo wyraźnie. Zerknęłam jeszcze raz w jego kierunku, ale go nie
zobaczyłam...
Ten rozdział jest zdecydowanie dłuższy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńNaprawdę zmień czcionkę. Tutaj nawet trudno odróżnić kropkę od przecinka. Rozumiem, że jest ozdobna, ale gubi po drodze całą swoja estetykę.
"Słyszałam głośne rozmowy, ale nie potrafiłam wyróżnić słów" Nie pasuje mi tutaj to "wyróżnić". Nie potrafiłam odróżnić od siebie poszczególnych słów? Nie wiem jak mogłabyś to zamienić.
Dalej szyk zdania. Zamiast "Nie czułam nic" dałabym "Nic nie czułam". To są niby szczegóły, ale jednak wpływają na całość pracy.
Akapity Ci trochę uciekają.
"Przypominając sobie, co się stało wtedy, za szkołą wywnioskowałam co będę miała operowane."
To zdanie mi się zdecydowanie nie podoba. Całe. Napisałabym je zupełnie inaczej.
"Leki i zastrzyki jakimi nie nafaszerowali sprawiały" Tu widzę literówkę. Jakimi MNIE nafaszerowali.
" Krzyczał coś na moją nauczycielkę, która również była" Zgrzyt. Może bardziej: "Krzyczał coś na moją nauczycielkę, która również TUTAJ była".
"Chciałam ująć dłoń mojej mamy, żeby ją uspokoić, powiedzieć, że wszystko gra, ale znowu ciemność przesłoniła mi widok..." Znowu zamiast przecinka dałabym spójnik. "Chciałam ująć dłoń mojej mamy, żeby ją uspokoić i powiedzieć, że wszystko gra..."
"Po prawej miałam duże okno, ukazujący mały i przytulny ogródek" Okno ukazujący? Okno ukazujące mały i przytulny ogródek.
Powtórzenia. W tym rozdziale nadzwyczaj często pada słowo "oko". Za często.
"Szłam dalej, kiedy pielęgniarka nagle nie skręciła do damskiej toalety. " Co tam robi to "nie"? Wywalić je.
"Wory pod okiem, świadczyły o niewyspaniu się." Przecinek też wywalić.
"Próbując ułożyć szopę, którą miałam na głowie, pielęgniarka zaczęła zdejmować opatrunek." To zdanie jest w ogóle niepoprawne. Wynika z niego, że pielęgniarka próbowała ułożyć jej włosy jednocześnie zdejmując opatrunek.
"Próbowałam ułożyć szopę, którą miałam na głowie, a pielęgniarka zaczęła zdejmować opatrunek".
"- Gotowa? - Spytała z lekkim uśmiechem, trzymając bandaż z tyłu, że nie spadł." ŻEBY nie spadł.
"Pomimo drobnego bólu jaki odczuwałam w okolicy oczodołu, poczułam RADOŚĆ. RADOŚĆ, że widzę. Na jedno i na drugie oko. To było niesamowite uczucie. Łzy RADOŚCI popłynęły mi po zmęczonych policzkach." Gdyby nie łzy radości, tamte dwa wcześniejsze powtórzenia byłby okej, bo są celowe. Natomiast łzy radości już przeważają i to kuje w oczy.
"Spojrzałam na TWARZ pielęgniarki. Miała niepewny wyraz TWARZY"
"udałyśmy się w stronę gabinetu Pana doktora" pana z małej.
" Także miałam zobaczyć się z moimi rodzicami, którzy cierpliwi czekali na moją pobudkę." Miałam także...
"Odwróciłam się, chcąc pokazać osobę o którą mi chodziło. " przecinek przed "o którą".
"Jakby całe życie uchodziło i zostawiał je za sobą." Jakby całe życie z niego uchodziło i zostawiał je za sobą.
"Zaczęłam się zastanawiać, czy ona m problemy ze wzrokiem, ale nie miała, żadnych okularów a ni nic, więc o co chodziło." Hue.
Zaczęłam się zastanawiać, czy ona ma problemy ze wzrokiem, ale nie miała żadnych okularów ani nic, więc o co chodziło?
"- Jak to? Przecież tam idzie?" Tu bardziej pasuje wykrzyknik. Jak to? Przecież tam idzie!
"ruszyła prosto" nie wiem czy można ruszyć prosto. Ruszyła przed siebie może lepiej.
" Zerknęłam jeszcze raz w jego kierunku, ale go nie zastałam..." Słowo zastałam tu nie pasuje. Ale go nie zobaczyłam, ale go już nie było itp.
Podsumowując.
UsuńAkapity Ci uciekają, a bez nich zdecydowanie ciężej się czyta. Dalej: cała akcja, która toczy się w drugim rozdziale, to jej przebudzenie i zobaczenie oka. I tyle, w gruncie rzeczy. Proponowałabym Ci jednak pisać nieco bardziej treściwe rozdziały, dzielić je tak bardziej z jakimś sensem, przykładowo jeden rozdział - jeden dzień. Bo z tego co pamiętam, to akcja z szpitalem będzie się jeszcze ciągnęła w następnym, albo chociaż jakoś nawiązywała.
Dalej, tutaj jest już nieco lepiej. Po raz pierwszy pojawia się jej nowa moc, więc pojawia się już ten element zaciekawienia. Niewiele mogę w sobie dopowiedzieć na chwilę obecną.
*niewiele mogę w sumie dopowiedzieć. XDDDDD
Usuń